BŁOTNE ABECADŁO

niedziela, 17 maja 2015

BUL ISTNIENIA

Już kilka razy obiecywałem sobie, że nie będę brać udziału w zbiorowych emocjach, bo te sprowadzają się do odruchów warunkowych, potwierdzonych zwykle poprzedzającymi manewrami, które muszą obrażać inteligencję nawet zimnokrwistych płazów. Wśród błotniaków błotnistych rzecz wygląda jeszcze gorzej, albowiem istnienie tego ptaszydła zaprzecza nie tylko darwinizmowi, ale i ośmiela się negować teorię względności. Wśród pospólstwa za to dominuje trend mniej bezinteresowny – aczkolwiek całkiem zrozumiały – zachowania siebie i swoich najbliższych przy możliwie długim i dostatnim życiu. I tu napotykamy na zasadniczą sprzeczność, skoro do takiej prostoty Istnienia prowadzą zwykle jakże zawiłe drogi. Dobrym przykładem w tej materii jest późna twórczość wybitnych artystów, którzy u krańca żywota eliminują ze swojej twórczości zbędne ozdobniki. Jednakże nie da się wyeliminować ze społecznej materii – tak oszukańczo tworzonej przez medialne ścierwa – tych wszystkich wieloznacznych etykiet i symboli. Żyjemy więc w swoistym Odziale Zamkniętym, gdzie nasza świadomość miejsca, w którym się znajdujemy – podlega ścisłej reglamentacji. Tak udoskonalona forma totalitaryzmu, w której stajemy się – dobrowolnie poniekąd – własnymi strażnikami nie swoich myśli, zdaje się być znaczącym krokiem ludzkości do Zagłady. Dlatego poszukiwanie brakującego ogniwa w naszej duchowej cielesności – gdzie powrót do slowiańskich pogańskich korzeni zdaje się tak elementarnym znakiem – wywołuje tak bezsilne pyszałkowate drwiny skatoliczałej – i zwykle pozbawionej możliwości rozpoznawania swoich czynów – pozornej większości. Bo przecież ta huba, tak podstępnie na Polskiej Krainie zaimplantowana, ma tylko jeden powód do dbałości o swego żywiciela, jakim jest Rzeczpospolita! Albowiem te wszelakie wszy nie wzięły się znikąd. Wykarmiliśmy je w swojej durnocie własną krwią!

Także dzisiaj wszystko zmierza ku temu, abyśmy sami utopili się we własnej krwi. Policja jest  ustawiona na konfrontacyjnym wobec nas kursie. Tę opcję już zrealizowały w praktyce policyjne mordy. Bo czy ktoś policzył, ilu Polaków zamordowała lub trwale okaleczyła policja w demokratycznym polskim unijnym baraku? Jak to się stało, że zrzucając tzw. "jarzmo komunistyczne", zafundowaliśmy sobie państwo tak represyjne?! I czy prawdą jest, że kadra oficerska policji ma dziwnie często ukraińskie korzenie? Bo może tu raczej trzeba szukać prawdziwych morderców generała Papały. Przecież ta prokuratorska szopka o złodziejach samochodów mordujących ich właścicieli najdobitniej wyraża, z jakim gnojem mamy do czynienia. O Ukraińcu, pełniącym funkcje wicepremiera i ministra obrony już nie wspomnę, bo chyba postradałem zmysły. A skoro je postradałem, to jeszcze i to mam do zakomunikowania, że nie dam się podjudzić na wojnę z Rosją. Natomiast chcę ci powiedzieć, polski kretynie, że powtórka z banderowskich mordów jest jak najbardziej możliwa.
Jakże tu jednak złorzeczyć na polskie tumaństwo, kiedy polska elita znalazła zadowalający wyraz w osobach komediantów Pszoniaka i Olbrychskiego albo Jandy – teatralnej bizneswoman, tak obficie sponsorowanej zapierającymi dech workami publicznych pieniędzy. Cóż więc można orzec na podstawie powyższej symbolicznej prezentacji, żeby uszanować przynajmniej własne przywiązanie do formułowania bezinteresownych myśli?
Bilans tej prezydęckiej przepychanki wskazuje, że okręcik z biało-czerwonym proporcem dryfuje w kierunku Otchłani.

(Skoro więc w taki sposób zlokalizowałem pozycję znikającej Rzplitej, to cóż jeszcze można zrobić? Mój stosunek do bojkotu wyborów już wyraziłem i mógłbym go jeszcze dość szeroko uzasadnić. Także manifestacje oddawania nieważnych głosów uważam za dziecinadę. Spotkałem i takich, którzy chcą przekreślić dwóch pretendentów, by w zamian wpisać np. Andrzeja Leppera. Sa to tematy do odrębnych rozważań. Jednakże przypadek narodowca Mariana Kowalskiego – mającego cechy ludowego trybuna – który zebrał oszałamiająco mniej głosów niźli popierających podpisów, może służyć za symbol niemocy w zorganizowaniu politycznej alternatywy dla rządzącej szajki. W tej sytuacji zakładanie opaski na oczy i wymachiwanie rękami zdaje się działaniem tyle bezradnym co mało politycznym. Podobnie jak konstatacja, że zmiana prezydenta niczego nie zmieni. Jeśli nawet "nic nie zmieni", to spowoduje przynajmniej przetasowanie kart. A przy nowym rozdaniu jeszcze wiele może się zdarzyć. Poza tym nikt nie może zaręczyć, że prezydent Andrzej Duda nie zerwie się z łańcucha... Tak więc wszyscy nawołujący do bojkotu oddają w istocie głos za drugą kadencją urzędującego lokatora Pałacu. Odszczekam wszystko pod stołem, jeśli się okaże, że owi polityczni wizjonerzy w poszukiwaniu sojuszników zawarli  przymierze z UFO).


                                                             malowała Błotniaczka